Warning: Trying to access array offset on false in /home/platne/serwer114152/public_html/wp-content/themes/blossom-coach-pro/inc/custom-functions.php on line 965

Warning: Trying to access array offset on false in /home/platne/serwer114152/public_html/wp-content/themes/blossom-coach-pro/inc/custom-functions.php on line 966

Warning: Trying to access array offset on false in /home/platne/serwer114152/public_html/wp-content/themes/blossom-coach-pro/inc/custom-functions.php on line 967

Kobieta, która wysłała mnie do Włoch

W pierwszej połowie XIX wieku pewna pisarka wyjechała w długą podróż do Włoch, a po powrocie opisała swoje wrażenia w trzytomowych wspomnieniach z podróży. Ponad 150 lat później pewna studentka polonistyki marząca o zostaniu pisarką postanowiła napisać pracę magisterską o tamtej dawnej podróży do Włoch. Wędrująca arystokratka nazywała się Łucja z Giedroyciów Rautenstrauchowa, jej dzieło to „W Alpach i za Alpami”, a studentką byłam ja – też Giedrojć, tyle że Magdalena.

Łucja nie jest moją osobistą praprababką, ale stała mi się bardzo bliska. Poświęciłam wiele czasu i uwagi, by odgrzebać jej zapomniane życie, dowiedzieć się więcej o jej przygodach, podróżach i znajomościach. Po skończeniu studiów z jej książką pod pachą pojechałam do Włoch i przepadłam. To dzięki Łucji na swoją pierwszą samodzielną daleką podróż wybrałam właśnie Italię. To jej oczami patrzyłam na ten kraj przy pierwszym spotkaniu. To ona pchnęła mnie do tego, by poznać (i pokochać) to dziwne miejsce, gdzie o sztuce można w nieskończoność…

Poniżej zamieszczam obszerne fragmenty tekstu o Łucji, który napisałam do miesięcznika „Na przykład” w 1997 roku, czyli kilka miesięcy po obronie pracy magisterskiej (ale wciąż jeszcze przed moją pierwszą podróżą do Włoch).

Łucja z Giedroyciów Rautenstrauchowa urodziła się w 1798 roku na Litwie, w Bobcinie, majątku rodowym nad rzeką Niewiażą. Nad tą samą rzeką, nad którą 113 lat później przyszedł na świat Czesław Miłosz. Tam dorastała, pobierała pierwsze nauki pod okiem francuskiej guwernantki, uczyła się podziwić Napoleona, dla którego walczył jej ojciec, generał Romuald Giedroyć. Młodość spędziła we Francji, na dworze cesarzowej Józefiny, gdzie jej starsza siostra Kunegunda pełniła funkcję damy dworu. Po śmierci cesarzowej siostry wróciły do kraju i zamieszkały w Warszawie. Ojciec dostrzegał potrzebę kształcenia córek według nowych wzorów, położył nacisk na wiedzę i szerokie kontakty towarzyskie. Łucja i Kunegunda były pierwszymi kobietami, które uczęszczały na uniwersyteckie wykłady Ludwika Osińskiego. Rodzice, w zgodzie z panującymi w tamtych czasach zwyczajami, organizowali w swoim domu spotkania warszawskiej elity towarzyskiej.

W 1822 roku, w wieku 24 lat, Łucja Giedroyć wyszła za mąż za prawie pięćdziesięcioletniego, podobno wyjątkowo brzydkiego i niesympatycznego generała Józefa Rautenstraucha. Było to typowe małżeństwo z rozsądku. Generałowi, pochodzącemu z rodziny mieszczańskiej, zależało na arystokratycznych koneksjach, natomiast Łucja potrzebowała generalskich pieniędzy, by wygodnie żyć i podróżować. Małżeństwo bardzo szybko się rozpadło. Po siedmiu latach gry pozorów małżonkowie rozstali się, ale do rozwodu nigdy nie doszło i dopiero śmierć generała w 1842 roku ostatecznie zakończyła ten nieudany związek. Problemem Łucji był nie tylko brak miłości, a nawet sympatii do męża, lecz także zdecydowanie odmienne postrzeganie ówczesnej sytuacji politycznej. Młoda bonapartystka musiała żyć z oficerem lojalnym wobec znienawidzonego caratu. Za postawą polityczną, a także liczne przygody miłosne z aktorkami i baletnicami generała Rautenstraucha nie lubiła cała Warszawa i miało to niestety wpływ także na pozycję towarzyską jego żony. Nie zmieniła tego nawet separacja, mimo że Łucja podkreślała swoją odrębność.

Młoda arystokratka postanowiła żyć swoim życiem, w miarę możliwości z dala od męża i od stolicy. Rozpoczęła wieloletnią wędrówkę po Europie, w czasie której odwiedziła najpiękniejsze miasta kontynentu, poznała wybitne osobistości świata polityki i kultury. W Paryżu w 1932 roku poznała Adama Mickiewicza, którego ceniła za „Konrada Wallenroda”, potępiając jednocześnie jego skłonność do kiszonej kapusty w „Panu Tadeuszu”. O Mickiewiczu mówiła, że twarz miał pospolitą, ale w oczach przeszywającą siłę. Krytykowała również Słowackiego, uważając, że jego dramat „Mazepa” jest odrażający i oburzający. W 1844 we Florencji rozpoczęła się wieloletnia znajomość pisarki z Cyprianem Kamilem Norwidem. Ta przyjaźń miała charakter intelektualnej wymiany myśli i rozważań o kondycji polskiej literatury, o powołaniu pisarza, jego roli w życiu narodu. Do grona jej przyjaciół i znajomych należeli między innymi Antoni Edward Odyniec, Michał Wiszniewski czy Tadeusz Kościuszko.

Swoje podróżnicze życie opisała w czterech wspomnieniach, które ukazują dziewiętnastowieczną Europę widzianą oczami romantycznej damy, inteligentnej i odważnej arystokratki. Są to jej najlepsze dzieła i choćby z tego powodu warto przytoczyć ich tytuły: „Wspomnienie moje o Francji”, „Ostatnia podróż do Francji, ostatnie jej wrażenia”, „Miasta góry i doliny” oraz „W Alpach i za Alpami”.

Po wielu latach wędrówek i szukania szczęścia w obcych krajach Łucja Rautenstrauchowa wróciła na stałe do Polski i w 1853 roku osiadła w Puławach. Tam, otoczona ciszą i spokojem małego miasteczka, poświęciła się zgłębianiu literatury, pisaniu pamiętników i działalności charytatywnej. Jej domem była piękna willa „Cienista”, która wkrótce stała się azylem dla zbłąkanych artystów. Na pomoc wdowy mogły liczyć także wszystkie biedne dzieci, o które Łucja dbała z ogromnym zaangażowaniem, być może wynagradzając sobie brak własnego potomstwa. Aktywnie współpracowała z Kościołem. Do ostatnich lat życia prowadziła doom otwarty, do którego zapraszała przedstawicieli wszystkich pokoleń, ludzi chętnych do rozmowy, poznawania kultury europejskiej, wymiany opinii. Bywali w jej saloniku i łodzi uczniowie, i dojrzali przyjaciele z jej młodości.

Zmarła w 1886 roku w wieku 88 lat. Żegnały ją podobno tłumy puławian, podczas gdy środowisko warszawskie zaledwie odnotowało ten smutny fakt. W prasie ukazało się kilka nekrologów i wspomnień pośmiertnych, które odpłynęły w niepamięć podobnie jak ich bohaterka.

Prawie ćwierć wieku po napisaniu tego tekstu, kiedy już opadły młodzieńcze emocje początkującego badacza, mogę dodać, że Łucja nie była dobrą pisarką, a jej wspomnienia z podróży do Włoch nie wytrzymały próby czasy i dziś czyta się je dość ciężko, choć są bez wątpienia rzetelne i mądre. Była jednak niezwykle ciekawą kobietą, nowoczesną i odważną, samodzielną mentalnie i życiowo. Bardzo chciałabym ją poznać. Pewnie dużo rozmawiałybyśmy o Italii…